SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Arkadij Babczenko: wziąłem udział w akcji SBU z własnej woli. „Potępianie go za to byłoby nieuczciwe”

Rosyjski dziennikarz Arkadij Babczenko, który wziął udział w inscenizacji własnej śmierci, zapewnił w czwartek na konferencji prasowej w Kijowie, że uczestniczył w specjalnej operacji Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) z własnej woli. - Teoretycznie dziennikarze nie powinni kreować rzeczywistości, kłamać ani współpracować ze służbami specjalnymi, bo jest to oczywiste naruszenie etyki. Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście w grę wchodziło życie, potępianie go za to byłoby nieuczciwe - komentują eksperci.

Arkadij Babczenko Arkadij Babczenko

We wtorek wieczorem podano, że Arkadij Babczenko został zamordowany na klatce schodowej, którą wracał do swojego mieszkania w Kijowie. Dziennikarz miał zginąć od strzałów w plecy. Zbrodnię skrytykował m.in. premier Ukrainy, sugerując, że stoi za nią „rosyjska machina totalitarna”. Do jego stwierdzeń szybko odnieśli się szef rosyjskiej dyplomacji i rzecznik Władimira Putina, zarzucając politykowi podniecanie nastrojów antyrosyjskich. W środę po południu szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy poinformował, że zabójstwo Arkadija Babczenki został sfingowane. Na konferencji pojawił się sam dziennikarz. Celem prowokacji było ujęcie osób, które podjęły się zamordowania Babczenki.

Jak dodał wczoraj Babczenko o inscenizacji wiedzieli jedynie jego najbliżsi, w tym żona, która wezwała policję i karetkę. Opisując szczegóły operacji Babczenko dodał, że po rzekomym ataku został przetransportowany karetką do kostnicy, gdzie początkowo udawał martwego, a następnie przebrał się i śledził telewizyjne doniesienia o swojej "śmierci". Później został przewieziony w bezpieczne miejsce; operacja zakończyła się ok. 5 rano. W czasie inscenizacji wykorzystano świńską krew, na miejscu pracował charakteryzator - dodał Babczenko.

Zaznaczył, że początkowo miał wątpliwości co do tego, że jest planowany zamach na niego, i nie chciał brać udziału w operacji SBU, jednak "nie miał innego wyjścia". Według Babczenki przygotowania do operacji trwały miesiąc.

"Nie chodziło o fake news, lecz o operację specjalną" - zaznaczył w rozmowie z rosyjską redakcją BBC.

Potępianie go za to byłoby nieuczciwe

Dziennikarze pytani o ocenę akcji i tego czy współpracę ze służbami można uznać za etyczną, nie chcą sprawy komentować jednoznacznie, zwracając uwagę, że znają za mało szczegółów, by wydawać wyroki. Sytuacja Babczenki wydaje się jednak na tyle poważna, że mogło nie być innego wyjścia, niż upozorowanie jego śmierci. Wszyscy zgodnie podkreślają, że najważniejszą wiadomością jest fakt, ze dziennikarz żyje.

- Teoretycznie dziennikarze nie powinni kreować rzeczywistości, kłamać ani współpracować ze służbami specjalnymi, bo jest to oczywiste naruszenie etyki. Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście w grę wchodziło życie Arkadija Babczenki, potępianie go za to byłoby nieuczciwe. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy utrzymuje, że to była jedyna droga. My na razie wiemy zbyt mało, by jednoznacznie tę sytuację ocenić - uważa Michał Potocki z „Dziennika Gazety Prawnej” w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Stwierdza, że „na początku myślał, że coś takiego było możliwe tylko na Ukrainie, ale z drugiej strony kreatywność w pracy kontrwywiadu to akurat zaleta”: - W 1982 r. francuskie służby w podobny sposób sfingowały zaginięcie rumuńskiego dysydenta Virgila Tănasego, by go uratować przed śmiercią z rąk agentów Securitate. I tamta akcja została uznana za sukces - przypomina.

Tomasz Walczak z „Super Expressu” również jest ostrożny w wydawaniu ocen: - Doprawdy trudno jednoznacznie ocenić „śmierć” i „zmartwychwstanie” Arkadija Babczenki. To niełatwe zadanie o tyle, że cała ta historia dzieje się w specyficznych warunkach wojny – zarówno tej rzeczywistej, toczonej w Donbasie, jak i informacyjnej, która rozgrywa się w środkach masowego przekazu. Nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy, czy Babczence faktycznie groziła śmierć z rąk rosyjskich służb, czy nie. Wziąwszy pod uwagę, że od 2001 sześciu innych dziennikarzy opozycyjnej „Nowoj Gaziety” zostało zamordowanych, można podejrzewać, że Babczence - niestrudzonemu krytykowi Kremla - groził podobny los. Wtedy cała te perwersyjna gra ukraińskich służb i udział w niej samego dziennikarza miałaby jakieś uzasadnienie - stwierdza.

Według niego problem polega jednak na tym, że „nie tylko Kreml w wojnie z Kijowem nie bierze jeńców”: - Zwłaszcza w jej informacyjnym wymiarze. A jak wiadomo, na wojnie prawda umiera pierwsza. Ukraińska kontrpropaganda ma swoje grzechy na sumieniu i nie można wykluczyć, że „uśmiercenie” Babczenki jest jednym z jej elementów. Nie możemy zapominać, że na Ukrainie zbliżają się wybory parlamentarne i prezydenckie. Porewolucyjne władze, a zwłaszcza instytucje państwa nie cieszą się zaufaniem Ukraińców. Dodatkowo cały czas hipotekę tamtejszych służb obciąża brak sukcesów w śledztwie dotyczącym morderstwa białoruskiego dziennikarza Pawła Szaramieta, który w 2016 roku zginął w Kijowie od wybuchu bomby - komentuje Tomasz Walczak.  

Według niego, mimo swojej niełatwej sytuacji, tak znakomity dziennikarz jak Babczenko, powinien mieć to wszystko na uwadze: - Nawet w tak nieoczywistych i niejednoznacznych warunkach dziennikarz musi kilka razy zastanowić się, czy współpraca ze służbami jest tego warta. Na szali jest bowiem nie tylko wiarygodność samego Babczenki, ale mediów jako całości. Choć jak zaznaczam – łatwo się to mówi z perspektywy Warszawy. Tam na miejscu sprawy są jednak dużo bardziej skomplikowane – uprzedza z dystansem.

„Trzeba być bardzo zdeterminowanym, aby zdecydować się na taki krok”

Według Huberta Orzechowskiego dziennikarza Wirtualnej Polski i Money.pl, najważniejszą wiadomością jest fakt, że Babczenko żyje: -  Jeżeli chodzi o kwestię współpracy ze służbami, to nie znamy na razie za wielu szczegółów, opieramy się jedynie na oficjalnym przekazie. Zabójstwo było upozorowane i nie wiedziała o tym nawet jego żona, a więc można podejrzewać, że musiała to być bardzo trudna do przeprowadzenia akcja. Trzeba być bardzo zdeterminowanym, aby zdecydować się na taki krok. Natomiast co do kwestii moralności: jeżeli przeżył, to dobrze, że współpracował ze służbami – zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Zaznacza także, że oceny tej sprawy nie ułatwia kondycja, w jakiej znajduje się dziennikarstwo, które przechodzi kryzys, a – według Orzechowskiego - szczególnie dziennikarstwo śledcze, które wymaga największego budżetu.

-  Zdarza się, że dziennikarze są „drukarkami” służb. Z tego punktu widzenia taka sytuacja, kiedy okazuje się, że dziennikarz otwarcie współpracował ze służbami – wiadomo, że to budzi kontrowersje i pytania, tym bardziej, że szczegółów tej sprawy nie znamy. Tak jak mówię, jeżeli ocalił życie dzięki współpracy z SBU,  to nie można oceniać tego negatywnie – mówi w rozmowie z nami Hubert Orzechowski.

Zaznacza, że gdyby w Polsce dziennikarz współpracował ze służbami, to „spotkałby się z atakiem albo jednej, albo drugiej strony”.

- Media w tej chwili są tak podzielone, że „zjadłaby” go jedna ze stron. Zależy po której jesteś stronie, jeżeli po „naszej” to jesteśmy Ci w stanie wybaczyć. Obecnie dziennikarzom trudno jest się skompromitować, liczy się lojalność plemienna – uważa.

„Śmierć” Babczenki elementem gry politycznej”

Arkady Saulski z Polskiej Agencji Prasowej ocenia, że nie należy oceniać tej sytuacji w kategoriach etyki.

- Przede wszystkim musimy zrozumieć, że pojęcie etyki, tego czy dane działanie jest etyczne, bądź nieetyczne w przypadku stosunków międzynarodowych, gry geopolitycznej i starcia między mocarstwami, bądź państwami nie ma racji bytu, liczy się tylko powzięta taktyka i strategia. Rzekoma "śmierć" Babczenki jest właśnie elementem tej gry. W Polsce wciąż pokutuje traktowanie polityki zagranicznej, międzynarodowej, jako jakiegoś starcia dobra ze złem. To bzdura. W polityce pojęcia moralne tylko przeszkadzają - komentuje Saulski.

Zastrzega jednocześnie, że nie podejmuje się politycznej oceny całej sprawy, tego jak wpłynie ona na relacje Ukrainy, Rosji i jak wpłynie na Polskę.

- Jestem natomiast przekonany, iż traktowanie całej sprawy tylko w kategoriach moralnych pokazuje jak daleką drogę musi przebyć jeszcze nasze rozumowanie, byśmy wreszcie zaczęli uczestniczyć w grze międzynarodowej jako partner, a nie jedynie przedmiot rozgrywki. W innym wypadku przewiduję rychłą powtórkę ‘39 roku. Ze wszystkimi konsekwencjami - złowieszczy dziennikarz PAP.

Dołącz do dyskusji: Arkadij Babczenko: wziąłem udział w akcji SBU z własnej woli. „Potępianie go za to byłoby nieuczciwe”

5 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
qw
no to teraz już nikt tym propagandystom nie uwierzy...
0 0
odpowiedź
User
bla
nie rozumiem; czy to że go zabili na niby i zmartwychwstał , ochroni go przed prawdziwą śmiercią z rąk służb którejś ze stron konfliktu? kreatywność służb w wymyślaniu sposobów pozbawiania życia nie zna granic...
0 0
odpowiedź
User
Украина
Всему миру и народу Украины плюнули в лицо и пытаются оправдываться.
0 0
odpowiedź