SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Agnieszka Gozdyra: Jerry Springer nie jest dla mnie wzorem

- Nam nie zależy na robieniu show za wszelką cenę. Chcemy pokazywać, co ludzie mają do powiedzenia w istotnych kwestiach, nie tylko politycznych. Jerry Springer nie jest moim wzorem - mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Agnieszka Gozdyra, jedna z prowadzących program „Tak czy nie” w Polsat News.

Agnieszka Gozdyra, fot. polsatAgnieszka Gozdyra, fot. polsat

Robert Stępowski: Czym pani zdaniem spowodowany jest sukces programu „Tak czy nie”, który pani prowadzi? Widzowie oczekują takiego ostrego kąsania się przez gości?
Agnieszka Gozdyra:
Uważa pan, że moi goście podszczypują się lub kąsają? Jestem przekonana, że dyskutują – tak, jak w normalnym życiu i że nie ma w tym sztuczności. Może tu leży cała tajemnica. Są argumenty, są emocje, czasem zaskakujące sytuacje, tak właśnie wyglądają prawdziwe rozmowy między ludźmi.

Pani daje jednak swoim gościom bardzo dużo swobody. Ci bardziej impulsywni wykorzystują to i pozwalają sobie na wyjątkowo dużo.
Tak właśnie jest, ale dlatego, że to nie jest grzeczny program. Być może ta swoboda powoduje, że moi goście mniej panują nad emocjami, a to z kolei pokazuje widzom jacy politycy (i nie tylko) są naprawdę, kiedy na chwilę zapominają o wyuczonych słowach czy gestach. Dajemy więc szansę zobaczyć naszych polityków niemal „saute” w sensie emocji i naturalności.

I taki miał być od początku?
Zakładaliśmy, że będzie to program, w którym bardzo wiele może się zdarzyć. Oczywiście są pewne granice, których przekroczyć nie możemy i nawet nie chcę, abyśmy je przekraczali.

Kiedy uznałaby pani, że goście pozwolili sobie na zbyt dużo?
Nasz program to emocje, ale mam nadzieję, że nigdy nikomu nie wymkną się one spod kontroli. Jestem przekonana, że będziemy obserwować tylko słowne potyczki i nie dojdzie do rękoczynów, czy rzucania w siebie rekwizytami lub polewania się wodą.

Taka sytuacja na pewno podniosłaby oglądalność i rozpoznawalność programu.
Ostatnio dość stanowczo wypowiedziałam się np. na temat rękoczynów i na pewno nie pozwolę, aby doszło do nich w programie „Tak czy nie”. Nam nie zależy na robieniu show za wszelką cenę. Chcemy pokazywać, co ludzie mają do powiedzenia w istotnych kwestiach, nie tylko politycznych. Dla nas, osób przygotowujących ten program, najważniejsza jest merytoryczna jego zawartość.  Jerry Springer nie jest moim wzorem.

Niektórzy pani goście, przynajmniej w pewnych wypowiedziach, udowadniają, że od merytoryki, wolą show.
Powtórzę raz jeszcze - nam nie chodzi o robienie show, ale bardzo prostej w swojej formie, rzeczowej debaty. Pokazujemy, że „merytorycznie” nie musi oznaczać „nudno”. Jeśli tematy, czy wypowiedzi rozmówcy wywołują w kimś tak duże emocje, że musi dać im upust, to nie jest to niczym innym jak normalnym, ludzkim zachowaniem. Czy jeśli dyskutują ze sobą dwie osoby o przeciwstawnych poglądach na jakąś sprawę, to używają tylko pięknych, okrągłych słów, przepraszając się za wszystko i dbając o najwyższy poziom tej rozmowy? Raczej nie. I w moim programie jest tak samo. Nasi goście wiedzą, że przychodzą do telewizji i są w niej oglądani, więc jeśli mimo to dają się owładnąć takimi emocjami, to znaczy, że temat był istotny.

Dobór gości na pewno także ma znaczenie w podgrzewaniu atmosfery.
Oczywiście, że tak. Może jednak nie tyle w podgrzewaniu atmosfery, co sprawianiu, żeby było ciekawie. Dlatego staramy się dość niesztampowo dobierać naszych gości. Niekoniecznie musi to być polityk z politykiem. Nie zawsze muszą na przeciw siebie siadać przedstawiciele Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości.
Jeśli to tylko możliwe, staramy się na przykład zapraszać polityka i eksperta w danej dziedzinie, autorytet. I to jest także wyzwanie dla polityka, bo nie powtórzy już znanego widzom zestawu argumentów, który wszyscy słyszeli w innych programach telewizyjnych. Dlatego poza określeniem ciekawego tematu dużym wyzwaniem dla autorów programu jest zaproszenie odpowiednich rozmówców.
My nie chcemy, aby program „Tak czy nie” był szablonowy i powielał dokładnie to, co widzowie mogą oglądać również na innych kanałach.
Jestem zadowolona i wdzięczna, że to właśnie w naszym programie, naprzeciw siebie zgodzili się usiąść na przykład Stefan Niesiołowski i Zbigniew Hołdys – polityk i niezadowolony wyborca Platformy. To był bardzo ciekawy odcinek. Rozumiem gości, że dla nich pewni rozmówcy są niewygodni z różnych powodów, ale cieszę się, jeśli mimo to, zgadzają się przyjąć nasze zaproszenie.

Odmawiają także?
Oczywiście, że tak, ale nie powiem którzy, ponieważ mam nadzieję, że widząc inne dyskusje zmienią zdanie i kiedyś jednak z naszego zaproszenia skorzystają.

Odmawiają, bo nie chcą się skonfrontować na wizji z konkretnymi osobami?
To jeden z powodów, ale nie jedyny. W każdym razie nie rezygnujemy.

Mówimy o emocjach, o dyskusjach, takich jak w prawdziwym życiu. Tylko kiedy na ekranie tego prawdziwego życia, które zgadzam się – jest chętnie oglądane – jest zbyt dużo, to zaczynają padać zarzuty pod adresem mediów i nas wszystkich dziennikarzy, że media się tabloidyzują i obniżamy poziom dziennikarstwa, aby przypodobać się gustom jak najszerszej grupie odbiorców.
Gościom czasami faktycznie puszczają nerwy. Zresztą niedawno również Wirtualnemedia.pl opisywały taką dość ostrą wymianę zdań, która miała miejsce pomiędzy Piotrem Tymochowiczem, a Robertem Winnickim. W moim przekonaniu, jeden z gości dał się trochę za bardzo ponieść emocjom. Powtórzę - tak jednak wygląda życie, a to jest program na żywo.

Co musiałoby się wydarzyć w programie, aby sama przed sobą przyznała pani, że to co zobaczyli i usłyszeli widzowie, było ewidentnym obniżeniem standardów kanału, w którym pani pracuje (poza rękoczynami, o których już pani mówiła)?
Nie chcemy, aby goście obrażali się na antenie. Jeśli kiedykolwiek sytuacja zaostrzy się na tyle, że uznam, iż zaczynamy przekraczać pewną granicę dobrego smaku, to jestem w stanie przerwać program, dać nam wszystkim chwilę na ochłonięcie i zastanowienie się, czy chcemy kontynuować dyskusję, czy zakończyć ją w tym punkcie. Zapewniam, że jesteśmy gotowi na różne scenariusze.

Ale na razie, w moim przekonaniu, nie wydarzyło się nic takiego, co mogłoby świadczyć o obniżaniu standardów dziennikarskich, czy tabloidyzacji mediów.

Ostatnio politycy nie chcieli wziąć udziału w programie z Januszem Korwin-Mikkem. Także niektórzy dziennikarze po incydencie z Michałem Bonim, stwierdzili, że będą bojkotować lidera KNP. Pani natomiast często zaprasza go do studia. Teraz to się zmieni?
Jestem przeciwniczką deklaracji w stylu „nigdy już nie zaproszę tego gościa do programu”. Życie jest pełne zaskakujących sytuacji. Znam dziennikarzy, którzy nie raz się właśnie tak zastrzegali, a później zapraszali te osoby do dyskusji. Uważam, że to co zrobił Janusz Korwin-Mikke było niedopuszczalne. Zaszkodził swoim zachowaniem partii, której jest liderem i bardzo mocno przekroczył pewną granicę. Mimo to, będę zapraszać go, kiedy uznam, że jego głos w dyskusji na jakiś temat może być istotny.
Gdyby każda redakcja stworzyła listę osób, których się nie zaprasza, a później te wszystkie listy połączylibyśmy w jedną, to ze względu na różne sympatie i antypatie, zapewne musielibyśmy zbojkotować wszystkich polityków.

Jak pani ocenia poziom polskiego dziennikarstwa? Wystąpienie Moniki Olejnik, która chciała być głosem całego środowiska – i to co działo się później - najlepiej chyba pokazuje, jak bardzo podzieleni jesteśmy.
Nie chcę nikogo oceniać. Gdybyśmy wszyscy, zamiast wzajemnie się oceniać i krytykować, skupili się przede wszystkim na swojej pracy, to na pewno poziom wielu programów, czy publikacji prasowych byłby wyższy. Ja w miarę moich możliwości i umiejętności, staram się po prostu jak najlepiej robić program „Tak czy nie”. Zachęcam wszystkich moich kolegów i koleżanki do zajmowania się głównie swoją, a nie cudzą pracą.

Pani program budzi być może więcej emocji w internecie niż na antenie Polsat News. Może warto pomyśleć o programie emitowanym tylko w sieci?
Podobno wszystko i wszyscy przenosimy się do internetu, więc kto wie co przyniesie mi życie. Na razie żadnych zmian nie planuję.

Doskonale odnajduje się pani w mediach społecznościowych. Potrafi Pani zaangażować do dyskusji wielu internautów, „sprzedawać swoje opinie”, dyskutować, odpowiadać… To rzadka umiejętność wśród dziennikarzy tzw. starych mediów.
Przed założeniem profilu na Facebooku bardzo długo się broniłam. Konto na Twitterze założyłam trochę przez przypadek. Faktycznie cały czas przybywa osób obserwujących mnie i czasem się zastanawiam, dlaczego niektóre moje wypowiedzi, budzą tyle emocji. Ale to pozytywne zjawisko, bo oznacza, że nie jestem ludziom obojętna.

Wielu dziennikarzy obawia się tak bezpośredniego kontaktu z widzami czy czytelnikami. Każdy może bezpośrednio, pod wpływem chwili nas obrazić. W redakcji jest bezpieczniej. Kontakt z widzem, zwłaszcza tym, który chce obrazić dziennikarza jest ograniczony. Jak sobie z tym pani radzi?
Początkowo bywało ciężko. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że po prostu są ludzie wykonujący niewdzięczny zawód o nazwie „hejter”. Nie tak łatwo mnie obrazić. Jestem dość odporna, tak w życiu jak i na Twitterze. Serwisy społecznościowe dają jednak tę możliwość, aby blokować osoby, z którymi nie chce się rozmawiać. Kiedy stwierdzam, że nie ma już szans na merytoryczny dialog, często z tej możliwości korzystam.

Cezary Gmyz też trafił na listę zablokowanych?
Tak. Kiedy ktoś stosuje brzydkie argumenty ad personam, dyskusja nie ma sensu.

  • 1
  • 2

Dołącz do dyskusji: Agnieszka Gozdyra: Jerry Springer nie jest dla mnie wzorem

22 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Maniek Max Kolanko
Dla pani redaktor Gozdyry autorytetami dziennikarstwa są manipulatorzy Michnik, Lis, Olejnik, Durczok, Kraśko , Gugała, Sobieniowski, Morozowski, Sekielski, Miecugow, Pochanke , Wojewódzki, Sianecki.
Tak zwana elyta dziennikarska III RP.
odpowiedź
User
gość
Pani Agnieszka ma wyjątkowo dużą glowę jak na swoje 150 cm wzrostu.
odpowiedź
User
Antyleming
Moim zdaniem pani redaktor Gozdyra wzoruje się na Jarku Kuźniarze gwieździe kultowego programu TVN 24
„Wstajesz i łżesz"
odpowiedź